Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane
w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Cookies".

Człowiek politycznego sukcesu nie musi wyrzekać się cnót

Prof. Krzysztof Szczerski

Aktualności

11.12.2015 13:15

Jan Zamoyski, kanclerz wielki koronny i hetman wielki koronny, współpracownik Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy, jeden z najwybitniejszych polityków Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jan Zamoyski, kanclerz wielki koronny i hetman wielki koronny, współpracownik Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy, jeden z najwybitniejszych polityków Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wystąpienie podczas Dnia Patrioty w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, 24 października 2015 r.
Rozmowy, które z Leszkiem Sosnowskim przez trzy lata odbywaliśmy, nie polegały na zadawaniu prostych czy oczywistych pytań. Nie chodziło o to, aby rozmówca mógł powiedzieć wszystko, co mu się żywnie podoba, a pytający tylko pokiwać głową i przejść do kolejnego, równie prostego pytania. „Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej” to nie jest wywiad-rzeka. Są to czasem bardzo realne spory o to, jak powinna wyglądać Rzeczpospolita. Spory te nie są jednak kłótniami, nie są sporami ze złą intencją. Ich istotą jest troska o Polskę, o państwo, o jak najlepszą naprawę Rzeczypospolitej. W tym więc sensie są to rzeczywiście prawdziwe dialogi, których dzisiaj w Polsce tak bardzo brakuje. Brakuje podejścia polegającego na tym, że nawet jeżeli różnią nas opinie, to towarzyszy nam przekonanie o łączącym nas celu nadrzędnym – tym, aby Polska była Polską.
Naród to pokoleniowa ciągłość – tradycji, rodzin, kultury, tożsamości, a także wartości. To, jak dzisiaj urządzamy Polskę, stanowi część naszych zobowiązań wobec tych, którzy nas poprzedzali, a także wobec tych, którzy po nas przyjdą. Nie jesteśmy wyrwanym z ciągu dziejów kawałkiem rzeczywistości, bowiem naszym dzisiejszym działaniem, kształtem relacji społecznych oraz dzisiejszymi wyborami wpisujemy się w dalszy ciąg dziejów Polski. To jest dziedzictwo, do którego powinniśmy się odnieść i o nie zadbać. Przyszłość zależy bowiem od tego, w jaki sposób dzisiaj urządzimy Polskę przyszłym pokoleniom.
Prof. Andrzej Nowak we wstępie do „Dialogów” odczytał nasze rozmowy z Leszkiem Sosnowskim w szerszym kontekście tradycji polskiego myślenia o polityce i państwie. W taki też sposób odczytuję powierzone mi zadanie opowiedzenia o wartościach chrześcijańskich w polityce zestawiając dwie postacie w sensie historycznym zupełnie od siebie odległe: Pawła Włodkowica i Marszałka Piłsudskiego. To zestawienie nie jest bynajmniej całkiem oczywiste. Są to dwie zupełnie różne tradycje, różne epoki i porządki polityczne, obie postacie pełniły też zupełnie różne funkcje.
Ktoś, kto nie zna się ani na myśli politycznej, ani na głębi refleksji dotyczącej wartości chrześcijańskich w polityce, mógłby się tym zestawieniem zdziwić, bowiem żadna z tych postaci nie wpisuje się wprost w uproszczoną, żeby nie powiedzieć – prostacką, negatywną wizję roli chrześcijanina w polityce. Wizja ta, często przywoływana także we współczesnej debacie, głosi, że chrześcijanin w polityce oznacza po pierwsze – nietolerancję, po drugie – ksenofobię, po trzecie – bicie kobiet, a po czwarte – pewien element dewocji, która wręcz nie pozwala mu funkcjonować w realnym świecie politycznych mechanizmów. W ślad za koncepcją, którą kojarzymy z Machiavellim, wizja ta głosi, że dopiero wyzbycie się cnót chrześcijańskich i chrześcijańskiej wrażliwości oraz wynikających z nich ograniczeń pozwala na bycie prawdziwym, twardym politykiem, który dokonuje czynów wielkich, do których nie jest zdolny prawdziwy chrześcijanin.
Zarówno Pawła Włodkowica jak i Józefa Piłsudskiego nie dałoby się tak łatwo wpisać w ów stereotyp chrześcijanina w polityce. Paweł Włodkowic to XV-wieczny twórca jednej z pierwszych pełnych doktryn prawa narodów, a więc myślenia, które dopiero za czasu Hugo Grocjusza (1583-1645) przeniknęło do myśli zachodniej. W Polsce funkcjonowała ona jednak wcześniej, a pisma Włodkowica (ur. pomiędzy 1370 a 1373, zm. 1435), choć wpisują się w dyskusję polityczno-teologiczną tamtego czasu, to zarazem znacznie wyprzedzają swoją epokę. To jest oryginalna polska myśl, która powinna być dzisiaj przez nas znacznie bardziej promowana. Musimy mówić głośno o intelektualnym wkładzie Polski do dorobku myśli europejskiej.
Paweł Włodkowic w swoich wykładach o prawach narodów i w traktatach, które przygotowywał m.in. na potrzeby sporu polsko-krzyżackiego, bardzo wyraźnie mówił, że chrześcijanin i polityk chrześcijański nie jest kimś, kto ma prawo mieczem i za każdą cenę nawracać innych, burząc podstawowe prawo godności ludzkiej przyrodzone każdemu, także niechrześcijaninowi. Do chrześcijaństwa powinniśmy ludzi przekonywać mocą słowa i mocą przykładu, a nie przemocą, naruszając wolność pogan i ich godność, która z tej wolności wynika.
Czy słyszymy dzisiaj, że to właśnie stanowi esencję myślenia wyrastającego z chrześcijańskiej tradycji, z chrześcijańskiego sposobu patrzenia na relacje między narodami, między ludami? Oczywiście nie. Przypisuje się nam coś zupełnie odwrotnego – że ten, kto jest chrześcijaninem, chce narzucać innym swoją wolę. Tymczasem dzisiaj jest zupełnie odwrotnie, czasy się zmieniły. To od chrześcijaństwa chce się obecnie ludzi odciągać siłą. Ta przemoc panująca w Europie nie w sensie militarnym, ale np. w sensie prawa, jest dziś przemocą legalną, za którą stoją instytucje publiczne państw i inne organizacje. Za pomocą różnych sił starają się odwrócić ludzi od chrześcijaństwa. Odwrócić od pewnego porządku, który jest ustalony, ustanowiony, który wyrasta z pewnej mądrości dziejów i pewnego ładu społecznego, jaki wytworzył się m.in. w Polsce.
W sposób nieco paradoksalny odpowiedzią na ten trend jest Włodkowic odczytany à rebours. Rozwiązując problemy polityczne dowodził on, że nie można ludzi do czegokolwiek zmuszać naruszając ich godność. Jeśli bronimy dziś w Polsce wolności – wolności chrześcijańskiej, wolności chrześcijan i wolności porządku chrześcijańskiego w życiu publicznym – to robimy to właśnie w imię tej samej godności, o którą upominał się Włodkowic przed 600 laty, gdy sprzeciwiał się prawu do nawracania przemocą, jak czynili to Krzyżacy. Dziś czynią to antykrzyżowcy.
Włodkowic, jak każdy ówczesny myśliciel zajmujący się relacją między władzą i religią, klasyfikował także ustroje państwowe. I tu podawał myśl, która stanowi fundament chrześcijaństwa, poczynając od św. Tomasza z Akwinu aż po czasy współczesne. Chodzi o przekonanie, że wszelka władza ziemska jest formą odzwierciedlenia naturalnego porządku, w którym źródłem tej władzy jest Bóg. Od władzy w rodzinie aż po władzę w państwie. W tym znaczeniu anarchia jest formą niechrześcijańską, bo władza to element pewnego porządku zakorzenionego w porządku boskim. Włodkowic mówi, że władza wpisuje się w ziemski porządek w sposób naturalny, ale pod jednym, bardzo ważnym warunkiem – i to jest rewolucja wynikająca po części z jego polskiego doświadczenia – władza musi mieć przyzwolenie obywateli. Jest to u niego powiedziane nawet mocniej niż u św. Tomasza – władza musi pochodzić z przyzwolenia poddanych. Władza musi realizować ich oczekiwania i dbać o dobry stan obywateli oraz narodu. Nie może się od obywateli odwracać, występować przeciwko wspólnocie. On oczywiście takich słów, jak „obywatel” nie używał, bo to jest język współczesny, ale to właśnie miał na myśli. Władza, która dezintegruje społeczeństwo, rozbija rodzinę i wspólnotę, szczuje ludzi na siebie, rządzi poprzez tworzenie podziałów, powoduje niepokoje społeczne, nie jest ziemskim odzwierciedleniem naturalnego porządku. Taka władza w sensie chrześcijańskiego rozumienia rządzenia państwem jest nieuprawniona, traci swoją legitymację, prawomocność. To jest bardzo ważne stwierdzenie.

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

→ Opcje wyszukiwania Drukuj stronę WPiS 04/2024 - okładka Zamów prenumeratę Egzemplarz okazowy

Zapisz się do newslettera

Facebook
  • Blogpress
  • Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa KWORUM
  • Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
  • Solidarni 2010
  • Razem tv
  • Konserwatyzm.pl
  • Niepoprawne Radio PL
  • Afery PO
  • Towarzystwo Patriotyczne
  • Prawica.com.pl
  • Solidarność Walcząca Mazowsze
  • Liga Obrony Suwerenności
  • Ewa Stankiewicz

Komentarze

Domniemanie jako metoda manipulacji

Trzeba przyznać, że lewackie media nad Wisłą, czyli media, które same nazwały się „głównego nurtu”, podczas pontyfikatu polskiego papieża Jana Pawła II trzymały w sprawach papieskich języki, pióra i kamery na wodzy. Póki Ojciec Święty żył, naprawdę rzadko zdarzał się jakiś napad na naszego Wielkiego Rodaka ze strony Jego ziomków, obojętnie jakiej byli orientacji (teraz, co innego – używają sobie po chamsku). W Niemczech natomiast niezbyt respektują swojego rodaka na tronie Piotrowym i to jeszcze za życia Benedykta XVI. I tam nie obywa się bez chamstwa, które w temacie papieskim jest jakby uprawnione. Dotyczy to nawet tak zdawałoby się szacownych i kulturalnych redakcji, jak np. „Die Welt”. Nie wiem czemu w Polsce określa się ten dziennik jako konserwatywno-prawicowy. Tym bardziej, że redakcja sama pisze o sobie: „liberalno-kosmopolityczna”.
więcej

Copyright © Biały Kruk Copyright © Biały Kruk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszelkie materiały, informacje, pliki, zdjęcia itp. dostępne w serwisie chronione są prawami autorskimi i nie mogą być kopiowane, publikowane i rozprowadzane w żadnej formie.
Cytaty możliwe są jedynie pod warunkiem podania źródła.

MKiDN
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

Archiwum